Baton proteinowy OSHEE (kokosowy)
Batony,  Testy

Baton proteinowy OSHEE (kokosowy)

Dzisiaj drugi test z Zakopanego! A tak naprawdę już z drogi powrotnej do niegórzystego Wrocławia. Co by nie stawać na każdym postoju przy McDonaldzie, zabrałam ze sobą coś „zdrowszego”, a tym czymś był baton proteinowy OSHEE o smaku kokosowym. A czy będzie to zdrowe, dopiero się okaże, ale postawiłabym w ciemno milion złotych, że niestety nie do końca. Tak to już bywa z tymi proteinowymi batonikami. Ale i tak je lubię.

 

Dostępność i cena

Tak mi się wydaje, że batony proteinowe Oshee nie są zbyt popularne, bo jeszcze kilka tygodni temu nie miałam pojęcia, że one w ogóle istnieją. Markę Oshee kojarzyłam wyłącznie z kolorowymi napojami dla sportowców, a tu się okazuje, że produkuje ona także przeróżne „zdrowsze” batoniki. Te proteinowe, jeśli się nie mylę, występują w czterech smakach. Do wyboru są: czekolada, masło orzechowe, wanilia i oczywiście kokos. Smak kokosowy niestety najciężej dostać. Ja akurat kupiłam go w Auchanie, ale na pewno widziałam go też w Tesco.

 

Po ostatniej wtopie z batonem WEIDER, za którego zapłaciłam całe 9,99 zł, teraz mogę usatysfakcjonować się korzystną ceną. 45-gramowy Oshee kosztował mnie 3,49 zł. Jak na batona proteinowego jest to baaardzo niska i przystępna cena. Póki co w gronie przetestowanych proteinowców tylko jeden produkt był tańszy – baton GO ON z Biedronki w cenie 2,99 zł. Oshee ma ode mnie pierwszego plusa.

 

Skład

Baton proteinowy OSHEE (kokosowy) - tabela wartości odżywczych

 

Składniki: koncentrat białka serwatkowego WPC 80 (z mleka) 14%, izolat białka sojowego 10%, izolat białka mleka 5%, kolagen 3%, oligofruktoza, polewa kakaowa (substancja słodząca: maltitole; tłuszcz kokosowy, kakao w proszku, emulgator: lecytyna rzepakowa, naturalny aromat wanilinowy) 20%; substancje utrzymujące wilgoć: glicerol, sorbitole; olej kokosowy, płatki kokosowe 2%, emulgatory: lecytyna rzepakowa, mono- i diglicerydy kwasów tłuszczowych; substancje wzbogacające: witaminy (witamina C, niacyna, kwas pantotenowy, witamina B6, kwas foliowy); regulator kwasowości: kwas cytrynowy; naturalny aromat.

 

No nie wygląda to za ciekawie. Sama przeraziłam się długością składu, gdy zaczęłam przepisywać go z opakowania. Zacznijmy jednak od plusów. Białko pochodzi z trzech typów odżywek, które są jak najbardziej w porządku, o ile nie macie uczulenia na laktozę. Mały dodatek kolagenu też na plus, ponieważ jest to składnik, który fantastycznie wpływa na stan skóry, a nawet zdrowie stawów. Zwykłego cukru nie użyto, a zamiast niego baton proteinowy Oshee posłodzono: maltitolami, oligofruktozą i sukralozą. Wszystkie związki są ogólnie nieszkodliwe. Tylko w dużych dawkach mogą powodować drobne problemy gastryczne – biegunki, nudności i tego typu sprawy.

 

Analizując sobie skład, dotarłam do informacji, że jeszcze do niedawna marka Oshee wykorzystywała w produktach tłuszcz palmowy, a teraz zastępuje go tłuszczem kokosowym. Sama jednak nie wiem, czy to taka dobra zmiana, bo skoro mamy go w produkcie stałym, musiał on zostać utwardzony, a przez to jego właściwości zmieniają się na niekorzystne dla zdrowia. Nie zamierzam natomiast rozwodzić się nad dodatkiem witamin. Jak dla mnie jest to tani chwyt marketingowy. Witaminy z produktów syntetycznych nigdy nie będą przez nas odpowiednio wchłaniane i wykorzystywane, dlatego znacznie lepiej czerpać je z naturalnych źródeł (a i to czasem nie wystarcza).

 

Niby skład taki długi, a jednak tragedii nie ma. W sumie jedyną bardziej szkodliwą substancją jest glicerol odpowiadający za utrzymanie wilgoci. Pisałam o nim w ostatnim teście. W nadmiarze powoduje biegunki i silne pragnienie, a w skrajnych przypadkach doprowadza do odwodnienia. Nie powinny go stosować osoby chorujące na cukrzycę.

 

Skład o dziwo nie wypadł aż tak strasznie, ale już makro nie powala. Sami zobaczcie na zdjęciu (przepraszam za ten uwalony czekoladą papierek). Ilość białka średnia, ale kolejny mały plus za minimalną dawkę cukru.

 

Smak

Baton proteinowy OSHEE (kokosowy) - wygląd batona

 

Oshee na szczęście nie był aż tak nijaki jak Weider, ale i tak się nie popisał. Wypadł bardzo średnio. Ma swoje drobne plusy i duże minusy. Główną zaletą okazała się konsystencja środka – ciastowata i mięciutka, naprawdę bardzo przyjemna. Warstwa czekoladowa była… Powiedzmy, że znośna. Na pewno dużo lepsza niż ostatnio, ale i tak czegoś w niej zabrakło. Z plusów to by było na tyle. Są dwa – struktura i akceptowalna czekolada.

 

A teraz czas wylać swoje gorzkie żale, bo mój żal jest ogromny. KOCHAM kokosowe słodycze i sądziłam, że MUSZĘ pokochać kokosowego batona proteinowego, a tu wyszło pstro, bo w Oshee smak kokosowy czuć tak bardzo, że nie czuć go w ogóle. No może przesadzam. Jakiś tam posmak kokosowy był, ale baaaaaardzo lekki i ledwo wyczuwalny. Na „pocieszenie” otrzymałam solidny strzał odżywki białkowej. Tej już nie pożałowali. Mimo że na początku mi nie przeszkadzała, to z każdym kolejnym gryzem białkowy posmak był coraz bardziej ostry i coraz bardziej obrzydliwy. Walił zwykłą chemią, przywodząc mi na myśl tragicznego bananowego Biotecha. Zjadłam do końca, ale specjalnie przyjemne to nie było. Pod koniec robiło się już ciężko (przez tę odżywkę…).

 

*Na zakończenie przepraszam Was jeszcze za to mało estetyczne zdjęcie. Batonik przetrwał kilkugodzinną podróż w torebce, także miał prawo trochę się stopić.

 

MOJA OCENA:

Cena ok, skład nawet ok, makro w miarę ok i smak średnie ok. A skoro smak jest dla mnie najważniejszy, no to baton proteinowy Oshee więcej niż trzy bicepsy nie dostanie. Od biedy można zjeść, ale wolę już zapłacić ciut więcej i mieć jakąś satysfakcję.

 

Jestem Ola, mam 25 lat i lubię jeść, ćwiczyć i pisać. Stąd pomysł na bloga. Połączenie różnych pasji dające w efekcie przede wszystkim recenzje "fit" i mniej "fit" produktów.

7 komentarzy

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *