Kellogg’s Musli bez cukru (kokos i orzechy nerkowca)
Na co dzień raczej nie jadam musli, bo zdecydowanie preferuję jajeczne śniadania, no ale uznałam, że w tym okresie, jaki teraz mamy, produkty z dłuższym terminem ważności mogą mi się przydać. Wymóg był tylko jeden – brak dodanego cukru, a w Kauflandzie, w którym robiłam zakupy, spełniło go wyłącznie Kellogg’s musli bez cukru. Od razu wzięłam dwie paczki w dwóch różnych smakach. Dziś pierwsza z nich, czyli ta z dodatkiem kokosu, migdałów i orzechów nerkowca.
Orzechowe musli – cena i gdzie kupić
Jak już napisałam musli bez cukru kupiłam w Kauflandzie. Nie jest to jakiś popularny produkt czy marka i wydaje mi się, że stacjonarnie nie są dostępne w żadnym innym sklepie, ale przez Internet można je zamówić m.in. na stronie Guiltfree. Choć tam są droższe.
Waga: 400 g. Cena: 12,99 zł. Początkowo kwota wydała mi się dość duża, ale to chyba dlatego, że ostatni raz kupowałam takie płatki dobrych kilka lat temu. Bo gdy spojrzałam obok na półkę, to się okazało, że znacznie gorsze jakościowo, wypakowane cukrem musli są niewiele tańsze, a z kolei jedne z popularniejszych „naturalnych” musli marki OneDayMore (te w wysokich kolorowych tubach) kosztują stacjonarnie koło 20 zł. Ogólnie rzecz biorąc źle nie jest. Prawie tyle potrafię w końcu wydać na proteinowe batony.
Musli bez cukru Kellogg’s – skład i wartości odżywcze
Cały skład jest jak najbardziej w porządku. Kellogg’s musli składają się głównie z różnego rodzaju zbóż (67%), w tym głównie z płatków jęczmiennych, owsa i żyta. Te trzy elementy są źródłem wielu prozdrowotnych substancji.
Musli dostarczają różnych witamin z grupy B (mówiłam o nich nieco więcej przy okazji recenzji napoju Oshee), dbającą o serce i wygląd witaminę E i wspomagający przemianę materii błonnik pokarmowy, liczne minerały (m.in. magnez, potas, wapń, żelazo i fosfor). Ponadto zawierają polifenole. A polifenole to związki biologicznie aktywne, które oddziałują na organizm na wielu płaszczyznach. Mogą m.in. poprawiać odporność, działać przeciwzapalnie, zwalczać bakterie i wirusy, a nawet zapobiegać różnym chorobom, w tym nowotworom.
Reszta składu też jest ok, ale nie doszukiwałabym się w niej jakichś specjalnych właściwości z uwagi na niewielką ilość. Producent nie podaje procentowej zawartości wszystkich dalszych składników, ale skoro już orzechy stanowią zaledwie 5%, to nie może być ich dużo. W takich dawkach nie będą mieć jakiegoś znacznego wpływu na organizm. Jeszcze tylko jedna mała uwaga. W musli mamy gluten, także osoby z celiakią muszą je sobie darować.
Zalecana przez producenta porcja to 45 g płatków, czyli 202 kcal. Jak na śniadanie trochę mało, ale sama uważam, że takie musli powinno być jego składową, a po dodaniu jogurtu/mleka, orzechów/ziaren, owoców i np. masła orzechowego wyjdzie już solidny poranny posiłek. Zalecałabym jednak skupić się na uzupełnieniu białka, bo w samych płatkach jest go niewiele. W tym przypadku dobrze sprawdzi się np. skyr, serek wiejski (zwłaszcza wysokobiałkowy) lub jogurt grecki.
Gotowe musli z mlekiem, owocami i masłem orzechowym
Musli zdecydowanie jest smaczne. Tak po prostu. Zwyczajnie smaczne. Nie oczekujcie od niego jakichś niesamowitych smakowych szaleństw, ale w gronie śniadaniowych płatków wypada bardzo dobrze. Płatki są twarde i chrupkie. Nawet po zalaniu mlekiem utrzymują swoją strukturę, co mnie zdecydowanie cieszy, bo nie ma nic gorszego od rozmoczonych i rozpadających się płatków, które niestety zdarzało mi się jadać i których smak pamiętam do dziś.
Do rzeczy. Zastosowanie kilku zbóż było świetnym zabiegiem. Poszczególne płatki różnią się wielkością, kształtem, strukturą i smakiem, a to wszystko zdecydowanie urozmaica całość. Dla mnie dużym plusem jest również średni poziom słodkości, dzięki któremu nawet po całej misce nie czuję się zamulona. A minusy? Jest tylko jeden, którego akurat mogłam się spodziewać.
Samych dodatków, czyli kokosa, orzechów laskowych i orzechów nerkowca jest niestety bardzo mało. Jest to jakaś wada, bo dobrze by było, gdyby gotowej mieszanki płatków nie trzeba już było niczym uzupełniać, ale – jak już wspomniałam – dla mnie takie musli może być po prostu pewną bazą. Tym razem uzupełniłam je truskawkami, borówkami i wiórkami kokosowymi, ale przeważnie jadam je z mrożonymi owocami i masłem orzechowym.
Kellogg’s Musli bez cukru to jednak taka idealna śniadaniowa baza. Za każdym razem można dodać do nich coś innego i uzyskać inny efekt. Mnie tam to pasuje. A żeby nie było – samo w sobie też jest całkowicie jadalne i smaczne, gdyby ktoś miał jakieś wątpliwości.
Musli bez cukru Kellogg’s – ocena:
Kellogg’s musli nie jest niczym odkrywczym, ale to taki solidny dobry produkt, który zawsze warto mieć gdzieś tam w szafkach. W sumie to od tygodnia moim śniadaniem są wyłącznie te płatki naprzemiennie z jajecznicą. I jestem z tego powodu bardzo zadowolona. Nie mam teraz ani siły, ani ochoty na robienie jakichś wymyślnych rzeczy.